Beta

Matka skazanego na śmierć walczy o życie syna – konferencja prasowa

12.04.2011

Matka i siostra Wlada Kowalowa, jednego z dwóch dwudziestopięciolatków skazanych na karę śmierci pod zarzutem zorganizowania i przeprowadzenia dwóch aktów terrorystycznych, apelowały w Polsce o pomoc dla chłopców. Towarzyszyła im obrończyni praw człowieka. Konferencję zorganizowały wspólnie Telewizja Belsat i Białoruski Dom w Warszawie.

Nie ma dokładnych danych, ile osób rozstrzelano na Bialorusi w ciągu ostatnich lat. Amnesty International szacuje, że w ciągu ostatnich 20 lat było to około 400 osób. Unia Europejska i Rada Europy wielokrotnie apelowały do reżimowych władz o zniesienie kary śmierci, jednak bezskutecznie.

Proces Kowalowa i jego kolegi Dmitrija Kanawałowa pełen był nieścisłości, a materiał dowodowy i argumenty pokuratury wzbudzają wiele wątpliwości. Wyrok kary śmierci jednak zapadł, chłopcom i ich rodzinom nie przysługuje prawo do odwołania. Zmienić bieg wydarzeń może teraz jedynie prezydenckie ułaskawienie – decyzja podpisana ręką Aleksandra Łukaszenki.

2011-12-04-4

Ludmiła Griaznowa, obrończyni praw człowieka:

To, co odbyło się w kwietniu 2011 roku, wstrząsnęło Białorusią. Ludzie myślą: “Jak to dobrze, że nie bylo mnie wtedy w metrze i że to nie moje ciało rozerwało na strzępy.” Ale ostatnio myślą także: “Jak to dobrze, że nie mnie oskarżono, że nie mnie skazano na karę śmierci.” Wydaje się, że teraz to zupełnie inny kraj, kraj strachu i niepewności. Do wielu Białorusinów dotarła straszna prawda – świat wokół nie jest tak prosty i jednoznaczny jak ten prezentowany w państwowych mediach. Nie pamiętam, aby jakikolwiek proces wzbudził na Białorusi tyle emocji.

Media publiczne starają się udowodnić, że to właśnie te osoby skonstruowały i podłożyły ładunek wybuchowy. Uczestniczę w procesie od początku, byłam na każdym posiedzeniu. Po każdej z kolejnych rozpraw wzrastało moje przekonanie, że ci chłopcy nie zrobili ładunku, nawet go nie przynieśli. Przede wszystkim Kanawalau nie mógł w malutkiej piwnicy metr dwadzieścia na metr dwadzieście bez kanalizacji, bez wentylacji, wyprodukować ładunku wybuchowego, który nie ma odpowiednika nigdzie na świecie. Poza tym na nagraniu z metra, które miało być dowodem, widać, że człowiek niosący ładunek to nie on. Ta osoba jest wyższa i mocniej zbudowana od niego, wcale go nie przypomina. Do tego nie było na nim żadnych śladów materiałów wybuchowych, co jest niemożliwe, jeżeli rzeczywiście miałby przynieść ze sobą bombę. Prokurator tłumaczy to tym, że Kanawalau stał w labiryncie zakrętow podczas wybuchu, ale to absurdalne tłumaczenie. Pył znalazł się nie tylko na wszystkich pasażerach metra, ale nawet na sąsiedniej stacji. Gdyby Kanawalau tam był, pył nie mogłby go ominąć. Kolejnym argumentem obalającym wyjaśnienia prokuratora jest fakt, że według świadka Kanawalau był w domu już na dwie minuty po wybuchu. Nie miał szansy przejść tej trasy w tak krótkim czasie. Podobne wątpliwości co do zasadności wyroku można mnożyć.

Chodzi o życie niewinnych osób, o nasz kraj, o to, jak będziemy żyli jutro. Ostatnie słowo należy do prezydenta. Mamy nadzieję, że uwzględni on wszystkie wątpliwości i ułaskawi chłopców.

2011-12-04-3

Lubow Kowalowa, matka Wlada:

Jestem matką Wlada skazanego na karę śmierci. Przeciwko mojemu synowi nie przytoczono żadnego przekonywujacego dowodu. Uświadomienie tego sobie jest straszne i dla mnie, i dla mojego dziecka. Za to, że znalazł się w niewłaściwym czasie i niewłasciwym miejscu, został skazany na śmierć. W trakcie rozprawy sadowej nie uzyskaliśmy odpowiedzi na pytanie – dlaczego on, dlaczego nasz Wlad? Przyjechałam tutaj prosić was o pomoc. Wypowiedzcie się za zniesieniem kary śmierci. Nie dopuście to wykonania tej okrutnej kary, nie pozwólcie, aby liczba ofiar zamachu zwiększyła się o jeszcze dwie.

Bardzo często zdarzają się błędy w sądach. Nie dopuśćmy, by i teraz się to powtórzyło. Tym bardziej, że jest tak wiele wątpliwości wobec tej rozprawy i przytoczonych dowodów. Widzimy to wyraźnie nie tylko my, najbliżsi, uczestnicy rozprawy, ale także osoby postronne. Chcemy, aby sprawa została rozpatrzona ponownie i aby znaleziono rzeczywistych sprawców tej zbrodni. Jeśli chłopcy zostaną rozstrzelani, a później wyjdzie na jaw, że sąd popełnił błąd, nie będzie się już dało tego naprawić.

Rodzina drugiego chłopca jest od samego początku w bardziej skomplikowanej sytuacji niż my. Jego mama znalazła się w szpitalu z zawałem serca. Ojciec i brat zostali aresztowani, przetrzymywano ich w areszcie śledczym KGB. Przydzielono im ochronę. Jestem pewna, że jest na nich wywierana presja. Inaczej nie umiem wyjaśnić, dlaczego nie udzielają żadnych informacji. Myślę, że dlatego nie bywali nawet w sądzie. Jest to też forma nacisku wywieranego na Dimę.

My nie doznaliśmy bezpośredniej presji. Być może dlatego, że od samego początku walczymy. Jedynie na samym początku śledztwa jeden z milicjantów powiedział mi, że powinnam zachowywać się spokojnie, myślec o reszcie rodziny, o córce. Odebrałam to jako groźbę.

Moje widzenie z synem było bardzo krótkie. Mieliśmy tylko 30 minut. Rozmawialiśmy przez szybę przez telefon. Za moimi plecami przez cały czas stał człowiek, który kontrolował, o czym rozmawiamy. Mogliśmy mówić tylko o sprawach bieżących, o rodzinie. Powiedziałam synowi, że to próba dla nas i musimy pokonać ją wspólnie.

2011-12-04-1

Tatiana Kowalowa, siostra Wlada:

Staramy się rozpowszechnić informację tak szeroko, jak możemy. U nas na Białorusi bardzo mało ludzi ma dostęp do internetu, a przez to do prawdziwych informacji o procesie. Chcemy, aby coraz więcej nieobojętnych ludzi dołączało się do akcji, która ma na celu zniesienie kary śmierci na Białorusi i uratowanie tych dwóch niewinnych chłopców, mojego brata i jego kolegi. Jedyne, co nam pozostało, to krzyczeć i błagać, aby cały świat krzyczał razem z nami.

Jak pojechać do Białorusi
Czytać więcej na ten temat
Вашы персанальныя дадзеныя будуць апрацаваныя Фондам "Беларускі Дом" у адпаведнасці з палітыкай прыватнасці. Памятайце, што вы заўсёды можаце адклікаць сваю згоду.
Ok